Był unboxing, czas przystąpić do opisu gry i naszych wrażeń. Samymi zdjęciami bowiem nie da się wiele opowiedzieć. A jest co opowiadać. Jest wiele gier, których tematyka krąży wokół hodowli zwierząt: Super Framer, Łap zwierzaki, Skup żywca itp, każda inna, ale jeden przyświeca im cel ... każdy chce mieć jak najwięcej zwierząt, a już na pewno więcej niż sąsiad. W Wesołej farmie nie chodzi jednak o ilość. Naszym zadaniem jest zadbać o nasz inwentarz tak aby był zadowolony i rósł w siłę, a raczej się wyciągał. A
co krówki, owieczki, świnki i króliczki lubią najbardziej? Co je uszczęśliwia? Kto ma w domu jakiekolwiek zwierze ten
wie. Jedzenie, jedzonko, szamanko... Pełny brzuszek, to szczęśliwy właściciel brzuszka. Nasze zwierzaki w miarę jedzenia, o dziwo, nie robią się grubsze ale dłuuuuuuuuższe (też bym tak chciała).
Rodzic też człowiek i czasami chce pograć w coś bardziej wymagającego, czego dziecko jeszcze nie ogarnie. Ponieważ nadarzyła się okazja i dostaliśmy klasykę gatunku do zrecenzowania, to szkoda było odmówić. Im bardziej zagłębiam się w temat gier, tym bardziej się przekonuję, że jesteśmy totalnymi nowicjuszami w tej dziedzinie. Jak powiem, że wcześniej nie słyszałam o grze Tikal to posypią się zaraz głosy oburzenia, ale taka jest prawda. Coraz bardziej wkręcamy się giercowe hobby i lubimy ten stan. Do czasu aż Kuba będzie w stanie grać z nami w pozycje dedykowane starszym odbiorcom powstaje kącik rodzica. Myślę, że za 2-4 lata (jeśli tyle wytrwamy) wszystkie pozycje z tego kącika trafią do głównego nurtu gier, w które warto grać z dzieckiem (no już wtedy to raczej z młodzieżą). Na pierwszy ogień idzie Tikal i recenzja z męskiego punktu widzenia.
Pierwszy unboxing, pierwsze koty za płoty. A właściwie nie koty, tylko od razu cały zwierzyniec. Wesoła Farma to nowe dziecko wydawnictwa 2Pionki.
Co o grze pisze wydawca: "Wesoła Farma to wciągająca gra ekonomiczna dla dzieci w wieku szkolnym.
Każdy z młodych graczy posiada własną farmę, na której hoduje owce,
króliki, krowy i świnki. W swoim ruchu gracz może zdecydować się na to
by sadzić rośliny, by zbierać plony, by karmić zwierzęta, czy udać się
na targ, by kupić nasiona kolejnych sadzonek. Każde ze zwierząt lubi
inny pokarm, a każda z roślin ma inny okres zbiorów – i właśnie dzięki
tym zmiennym młodzi gracze będą musieli podejmować ciekawe i ważne
wybory, decydować co zasiać, kiedy zbierać i które zwierzęta nakarmić."
Wraz z podstawą gry Metropolia dostajemy dodatek Plus. Małe, zgrabne pudełeczko, które mieści w sobie cała masę kart. Czy rzeczywiście zasługuje na miano plusa? Czy urozmaica grę i czyni ją jeszcze fajniejszą? Jak najbardziej Tak. Przez duże T. Już sama podstawa jest rewelacyjna, a z dodatkiem to mistrzostwo świata, oczywiście dla nas.
Jeśli marzy ci się władza i idąca za nią możliwość decydowania o losach swojego miasta? Świetnie trafiłeś. Metropolia to gra, w której to od ciebie zależy co i kiedy kupisz. W co warto inwestować, a czego nie chcesz u siebie widzieć. To co oczywiste w mieście - kawiarnie, sklepy, dworce, bary i to co już takie oczywiste nie jest - kopalnie, pola, farmy. Można mieć wszystko, ale czy oby na pewno warto mieć wszystko?
Kiedy pierwszy raz zajrzałam do pudełka byłam delikatnie mówiąc rozczarowana. Bo co to za zabawa, kiedy plansza ma tylko 10 pól. Przecież zanim na dobre zaczniemy w nią grać to już skończymy. Nic bardziej mylnego. Kolejny raz się przekonałam, że trzeba najpierw zagrać żeby ocenić. Bo chociaż tytuł sugeruje, że żółwie pędzą, to jednak jest to dalekie od prawdy. Kolorowe gamonie kroczą kamień po kamieniu w ślimaczym (właściwie to chyba bardziej żółwim) tempie, a i do tyłu im się zdarzy pójść.