Gra dedykowana jest dla graczy 8+, ale młodsi adepci gier planszowych z całą pewnością sobie poradzą. Dla tych co znają tradycyjne Carcassonne i wiedzą jak należy dokładać kafelki, załapanie zasad będzie jak bułka z masłem.
Dla znających Carcassonne, pierwszą różnicą będzie to, że do dyspozycji mamy zaledwie 5 meepli (z czego jeden ląduje na planszy punktacji) i jeden namiot (tak na pocieszenie). I chociaż panowie kowboje prezentują się całkiem nieźle, to jednak czasem przydałoby się ich trochę więcej. Zwłaszcza kiedy nasza kopalnia się rozrasta, a my nie możemy jej zamknąć, albo kiedy nasze drogi ciągną się w nieskończoność. Pionków trzeba bardzo rozważnie używać, żeby nie zdziwić się w najmniej odpowiednim momencie kiedy nie będziemy mieli czego ustawić na dokładanym kafelku, chociaż bardzo byśmy chcieli.
W swojej turze gracze losują kafelek i dokładają go do powstającej na stole mapy dzikiego zachodu. Kopalnie pełne złota, tory, miasteczka rodem z amerykańskich westernów, wioski indiańskie i stada dzikich mustangów, to wszystko stworzy nam krainę wprost z dzikiego zachodu. Poza tym, że po ułożeniu kafelki muszą do siebie pasować, istnieje pełna dowolność ruchu. Dlatego finalnie nasza mapa za każdym razem będzie wyglądała inaczej.
Punkty można zdobyć na kilka sposobów, a to za zamknięcie góry, za zdobyte samorodki, za zamknięte trasy kolejowe, czy też każdą ukończoną linię kolejową, która wychodzi z miasteczka.
A o co chodzi z tymi samorodkami? Śpieszę wyjaśnić. Kiedy na kafelku, który dokładamy, widnie symbol samorodka, układamy na nim odpowiednią ilość żetonów awersem do dołu. Tym sposobem nie wiemy ile uda nam się zarobić po zgarnięciu owych żetonów. Mając dużo szczęścia możemy zyskać aż 5 punktów, ale może nam się trafić odłamek skały i punkty przejdą nam koło nosa.
Jeśli ktoś, dajmy na to ... ja, lubi gry, w których między graczami występuje dużo interakcji, i to niekoniecznie tej pozytywnej, to Gorączka złota jest grą, która wam przypadnie do gustu. Nie mówimy tu o zagrywkach rodem z Potworów z Tokio, ale o drobnych złośliwościach, które mogą nie spodobać się naszym współgraczom. I tak np. tory z pociągiem podwajają punktację całej trasy, ale jeśli dołożymy kolejny kafelek z pociągiem, wówczas nici z bonusa. Namiot nie będzie nam służył jako miejsce wypoczynku. Dzięki niemu możemy podkradać samorodki z gór naszych przeciwników. Może nie będzie to najbardziej spektakularna kradzież, bo po zakończonej rundzie zdobywamy jeden samorodek, ale łup to łup, i już.
Grę kończymy z chwilą użycia ostatniego kafelka i przystępujemy do zliczania punktów. Dopiero wtedy odkrywamy żetony samorodków i zliczamy co też udało nam się zebrać.
Jak wypada Gorączka złota w porównaniu z klasycznym Carcassonne? Zaskakująco dobrze. Wprowadzenie samorodków i namiotów bardzo urozmaiciło rozgrywkę. Wiem, wiem Carcassonne ma całą masę dodatków, ale dlaczego by nie spróbować ulubionej gry w inne odsłonie. Poza tym jeśli ktoś nie planuje inwestować w dodatki, to podstawa Carcassonne może szybko się znudzić. W Gorączce złota też mamy kafelki, tworzymy z nich mapę, ustawiamy pionki i zdobywamy punkty tak jak w pierwowzorze, ale dodatkowo jest jeszcze kilka innych urozmaiceń. Jeśli jesteś miłośnikiem Carcassonne i nie stać cię na trylion dodatków, to polecam tę wersję klasyka.
ZALETY
Bardzo ładnie wydana. Solidne kafelki, no i ci kowboje.
Wymaga rozważnego dysponowania pionkami.Wprowadza interakcję pomiędzy graczami.
WADY
Duża losowość w doborze kafelków.
OCENA STARSZYZNY 8 / 10
Liczba graczy: 2-5
wiek: 8+
czas gry: 30 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz