Dotychczas jedną z naszych najulubieńszych gier były Potwory
w Tokio. Gdy dowiedzieliśmy się, że Egmont planuje wydanie nowej pozycji z tego
gatunku, serca nam zabiły szybciej i nie mogliśmy się doczekać pierwszej
rozgrywki. Emocje były ogromne. Czy zakochamy się w nowej odsłonie Potworów,
czy też przeżyjemy wielkie rozczarowanie odgrzewanymi kotletami.
Pierwsza rozgrywka rozwiała wszelkie wątpliwości….REWELACJA
!!!
Chociaż wydawca określił wiek na 10+, to spokojnie możecie
do gry zaprosić młodszych adeptów sztuki planszówkowej. Potwory nie są
potworniejsze od tych z Tokio, a ogarnięcie zasad, chociaż są odrobinę bardziej
rozbudowane, nie powinno stanowić większego problemu.
Czy to jest gra na 2 osoby? Nie!!! Im nas więcej, tym
weselej, bardziej nieobliczalnie i przez to zdecydowanie ciekawiej. Dlatego nie
polecam tej pozycji jeśli chcecie pograć tylko z partnerem i do tego w miłej atmosferze. To zdecydowanie gra, która wymaga większej liczby graczy, aby ją docenić.
Ta gra zawiera wszystko co najlepsze w Potworach w Tokio i
dodaje kilka smaczków, które nie tylko urozmaicają rozgrywkę, ale też znacznie
ją przyspieszają i wymuszają bardziej agresywny styl gry.
Zanim przeczytacie tą recenzję, proponuję cofnąć się w
czasie i przeczytać opis Potworów w Tokio. Mechanizm gry pozostał ten sam.
Potwory próbują opanować metropolię walcząc ze sobą. Jednak tym razem trafiają
na opór ze strony mieszkańców Nowego Jorku. Armia Stanów Zjednoczonych
postanowiła nie przyglądać się biernie, jak stado rozwścieczonych stworów
niszczy metropolię, ale za każdy zniszczony budynek wystawia kolejne jednostki
bojowe, które zadają skuteczne ciosy tytułowym potworom.
Tym razem Miasto (zgodnie z rzeczywistością) zostało
podzielone na dzielnice. W jednej dzielnicy mogą znajdować się maksymalnie dwa
potwory. W dzielnicach tych umieszczone są też budynki, które w trakcie gry są
burzone i w ich miejsce pojawiają się jednostki bojowe (piechota, lotnictwo lub
czołgi). O ile zniszczenie budynku nie jest trudne i przysparza graczom jedynie
korzyści w postaci zdrowia, punktów zwycięstwa lub energii, o tyle
unicestwienie wojska przychodzi już znacznie trudniej i jeszcze do tego można
zostać boleśnie poturbowanym.
Główną dzielnicą jest Manhattan w którym może się znajdować
jeden (1-4 graczy) lub dwa (5-6 graczy) potwory. Manhattan jest analogiczny do Tokio i
Zatoki, czyli gdy się w nim znajdujemy, możemy atakować wszystkich graczy w
innych dzielnicach i nie możemy się leczyć. Dodatkowo wytrzymanie w nim kolejnych kolejek skutkuje coraz to lepszymi gratyfikacjami (punkty
zwycięstwa i energie).
Gracze na koniec swojej tury mogą przemieszczać się dowolnie
między dzielnicami, pod warunkiem jednak, że w jednej dzielnicy nie będzie na
koniec tury więcej niż dwóch graczy. Na początku dziwiła nas ta możliwość,
jednak później okazało się, że jest to często jedyny sposób ucieczki przed
rozwścieczonym wojskiem.
Plansza gotowa do gry. |
Zmieniły się też oznaczenia na kościach. Oprócz serduszka,
energii i ataku, pojawiły się też burzenie budynków, gwiazdka i „auć”. Co
dokładnie oznaczają, proponuję sprawdzić samemu. Powiem tylko, że bardzo
urozmaicają rozgrywkę…oj bardzo.
Dzięki kilku prostym zmianom zdobywanie punktów zwycięstwa
znacznie się przyspieszyło. Co za tym idzie, aby nie zostać zaskoczonym nagłym
zwycięstwem jednego z graczy, trzeba bardzo uważnie śledzić poczynania
współgraczy i sporo atakować. O ile w Potworach w Tokio można było przyjąć
taktykę potulnego ciułacza punkcików i nie wykazywać się agresją w stosunku do
pozostałych graczy, tutaj taki styl gry szybko się zemści. Trzeba atakować, bo
inaczej przeciwnicy mogą szybko wygrać z nami „na punkty”.
Niektórzy uprawiają nawet modły w intencji wygranej. |
Reasumując. Jeśli lubicie gry, gdzie się dużo dzieje, gdzie
walka z przeciwnikiem przeplata się z ….. walką z przeciwnikiem, gdzie ciosu
można spodziewać z każdej strony i w jednej turze mimo dużego zapasu zdrowia
można zginąć, gdzie nie liczą się pokojowe relacje z sąsiadem, szwagrem, synem,
żoną, to trafiliście rewelacyjnie. Jeśli lubujecie się w spokojnych,
towarzyskich, popołudniowych rozgrywkach przy herbatce i pogaduszkach, nie
otwieracie nawet pudełka z Potworami w Nowym Jorku. To nie gra dla mięczaków.
Tu leje się krew i słychać szczęk oręża. Tak właśnie tu jest i jest PIĘKNIE
!!!!!
ZALETY
Mnóstwo interakcji, duża regrywalność i chociaż walczymy ze sobą zaciekle, to jest to świetna gra rodzinna.
Fajne komiksowe grafiki i solidnie wykonane komponenty.
Niezwykle wciągająca i emocjonująca.
OCENA STARSZYZNY 10 / 10
ZALETY
Mnóstwo interakcji, duża regrywalność i chociaż walczymy ze sobą zaciekle, to jest to świetna gra rodzinna.
Fajne komiksowe grafiki i solidnie wykonane komponenty.
Niezwykle wciągająca i emocjonująca.
WADY
Duża losowość, bardzo dużo zależy od wyniku na kostce.
Zdecydowanie odradzam osobom, które nie lubią negatywnej interakcji (czyli po prostu są obrażalskie) - tu jest jej bardzo dużo.
Duża losowość, bardzo dużo zależy od wyniku na kostce.
Zdecydowanie odradzam osobom, które nie lubią negatywnej interakcji (czyli po prostu są obrażalskie) - tu jest jej bardzo dużo.
OCENA STARSZYZNY 10 / 10
OCENA DZIECKA 10 / 10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz