czwartek, 21 maja 2015

Festiwal Gramy Gdynia 2015 - dzień 1 - sobota

Od czego by tu zacząć? Może od tego, że kiedy przybyliśmy do Gdynia Arena nie było już żadnego wolnego stolika. Szok. Impreza zaczęła się o 10, my dotarliśmy o 11:30. Także na wstępie zaliczyliśmy załamkę. Gdyby nie inwencja męża mego, który jakimś cudem przekonał żółtą koszulkę, żeby udostępnili nam jeden stół na którym leżały gry do wypożyczania, to było by niefajnie. Opcja siedzenia na podłodze przez pół dnia nie bardzo nam się widziała.
Kiedy już zasiedliśmy do zdobycznego stołu i zaopatrzyliśmy się w krzesła przystąpiliśmy do klu programu, czyli do wyboru gier.

















Przez chwilę byliśmy w 6 osób, więc na stół trafiła gra na taką właśnie ilość graczy - TRIOMINOS. Taka wariacja na temat domina, tylko zamiast dwóch cyfr, które musimy do siebie dopasować, mamy ich aż trzy. Jedna więcej a robi różnicę. Fajna gra na rozgrzewkę. Trzeba było trochę pogłówkować i rozgrzać szare komórki na resztę dnia. Ułożenie układów, które są dodatkowo punktowane okazało się nie lada wyczynem. Niby proste, a jednak. Zawsze jedna cyferka złośliwie nie pasowała do tego by ułożyć heksa lub most.








Rozgrzani i w dobrych humorach przystąpiliśmy do rozgrywki w PRZEBIEGŁE WIELBŁĄDY. Wcześniej czytałam o niej i była na mojej liście gier, w które chciałam zagrać na festiwalu. Pudełko trafiło na stół, instrukcja do szwagra, dzieci poszły na dmuchańce,a my zwarci i gotowi czekaliśmy na rozpoczęcie gry. Powoli niespiesznie przystąpiliśmy do rozgrywki. Pierwsza partia poszła nam bardzo szybko, bo głównie skupialiśmy się na rzucie kostką, mniej na strategii i dobieraniu kart obstawiających szanse poszczególnych wielbłądów. W drugiej rozgrywce, kiedy wyczailiśmy o co chodzi było już zdecydowanie więcej kombinacji. Gra niezwykle wciągająca, idealna na imprezy bo może w nią grać aż 8 osób. Warta wszystkich dobrych słów, które o niej czytałam. Jedyne czego się obawiam to trwałości mechanizmu otwierania piramidy, bo w niedzielę trafił nam się egzemplarz, który z lekka szwankował. Pewnie kwestia szanowania gry. Wedle zasady nie moje, to mam gdzieś czy zepsuje czy nie. Życie.









Dzieci wróciły z dmuchańców. Po wyczerpującym wysiłku fizycznym przyszedł czas na coś bardziej statecznego. My skupieni na wielbłądach, dzieci na krzesełkach. Nie tych do siedzenia, te nie były im potrzebne. Całą grę stali i przeżywali. Krzyczeli i śmiali się na przemian. MISTAKOS na chwilę zajął chłopaków. Na zakończenie gry dostali M&M-sy i szczęście się dopełniło. Kiedyś już pisałam o tej grze i podtrzymuję swoje zdanie, że jest to pozycja typowo dziecięca. Bawili się świetnie, ale po ok.15 minutach krzesełka poszły w odstawkę. Fajna, ale na chwilę. 









Co innego MERTOPOLIA. To inna para kaloszy. Kuba uwielbia ją i obawiam się, że kiedy ją w końcu dostanie to będziemy grać codziennie. Świetna gra i dla dzieci i dla dorosłych. Musimy wybudować 4 budowle, ale żeby to zrobić potrzebna jest nam kasa. A bywa różnie z jej zarabianiem, raz się udaje, innym razem musimy swoją krwawicę oddać innemu graczowi, bo akurat wypadła trójka a on miał kawiarnię. Podłość ludzka nie zna granic - chciało by się rzec. Każdy ma inną taktykę. Niektórzy kupują sklepy licząc, że kostka będzie łaskawa dla czwórki, inni upatrzyli sobie kopalnie i odczyniają uroki aby suma na dwóch kostkach dała dziewięć.
Kuba brał nawet udział w turnieju. Zdaje się, że był najmłodszym zawodnikiem. Nie poszło mu najlepiej, ale liczą się chęci. Jak stwierdził nie był najgorszy. I to się liczy.










W trakcie, kiedy z Kubą czekaliśmy na rozpoczęcie turnieju w Metropolię, reszta załogi (bez trzech panów w łódce, nie licząc psa) sięgnęła po grę 5 SEKUND. Nie grałam, ale się trochę przyglądałam. Śmiesznie to wyglądało kiedy dorosły człowiek poci się, żeby w 5 sekund wymyślić i wypowiedzieć 3 słowa. Wyrazy na bu, grzyby jadalne, projektanci mody, hitem było: co robisz w nocy - pytanie trafiło do taty kolegi z Kuby klasy. Purpura na twarzy, ale dał radę, dzieci nie zgorszył. Fajna gra imprezowa, myślę, że rozkręciłaby nie jedno towarzystwo.


Pod koniec dnia, kiedy już mało kto był w stanie przyswoić zasady nowej gry sięgnęliśmy po sprawdzoną pozycję WSIĄŚĆ DO POCIĄGU. Graliśmy w nią nie raz wcześniej, a i tak cieszyliśmy się jak dzieci mogąc budować połączenia kolejowe. Siostra rozgromiła nas totalnie realizując chyba 9 tras, ale jeszcze się odkuję. Wagonik za wagonikiem i plansza wypełniała się kolorami. Świetna gra, proste zasady, niesamowicie wciągająca pozycja. Bez strategi się nie obejdzie. Centralna część mapy bardzo szybko się zapełnia, a trasy korkują. Chwila nieuwagi i możemy mieć problem z realizacją swoich celów.





W połowie dnia panowie zagłębili się w swoich grach. Jak to w życiu bywa kobiety musiały się zająć sobą i potomstwem, panowie zaś przystąpili do męskich zajęć. Jazda ciężarówką przez kosmos do łatwych wszak nie należy, a i lanie elfów czy tam innych  krasnali kobietom nie sprawiłoby tyle radochy co im. Gry pochłonęły ich doszczętnie, nie zauważali nikogo, a każda próba nawiązania z nimi kontaktu kończyła się fiaskiem.

Relacja z męskiego punktu widzenia:

CIĘŻARÓWKĄ PRZEZ GALAKTYKĘ

Kto oglądając gwiezdne wojny nie marzył o podróżach międzygwiezdnych ? Ja tak. I zawsze chciałem też zostać kierowcą ciężarówki. A i kiedyś zdarzyło mi się nawet pomyśleć o konstruowaniu własnych pojazdów....I nagle, ni stąd, i zowąd marzenia się spełniają....może nie dosłownie, ale chociaż w grze. Najpierw budujesz swój własny, prywatny, kosmiczny statek transportowy. Presja czasu spora, bo części bardzo ograniczona ilość, a pozostali gracze też się na nie łaszą. Jak już wymyślimy ile będzie ładowni, silników, działek laserowych, pomieszczeń załogi, osłon itd zaczyna się podróż. Banał, co się przecież może wydarzyć w próżni? Oj, może!


ŚWIAT DYSKU: WIEDŹMY

Z kosmosu zeszliśmy na ziemię. Prawdziwy real. Wcielasz się w rolę podróżnika, który przy pomocy czarownic (tu są dobrymi bohaterami) i ich czarów, walczysz z różnymi dziwnymi stworami, które pojawiają się i okupują miasta i wsie. Na początku walki są lekkie, łatwe i nawet przyjemne, ale moc złych charakterów jak to w życiu, stale rośnie. Bez zgromadzenia odpowiedniego oręża może być nieciekawie...Przednia zabawa. Ponieważ graliśmy we trzech i wszystkim nam się podobało, z czystym sumieniem po trzykroć polecam.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz