poniedziałek, 30 marca 2015

HALLI GALLI - G3- owocowa sałatka z bombą

Rozluźnianie mięśni rąk i nóg, chwila relaksu i zaraz potem maksymalne skupienie. To brzmi jak przygotowania do startu w wyścigu sprinterskim, albo walki bokserskiej. Ale nie. Takie zabiegi są konieczne prawie każdego piątkowego wieczora tuż przed rozpoczęciem „Wieczoru Gier”. Dlaczego? Powód można zawrzeć w dwóch słowach – Halli Galli. Na środku stołu pojawia się dzwonek. Taki jak w hotelach do przywoływania recepcjonisty. Ale nikt tu nie będzie wzywał obsługi z paluszkami i napojami. To jest element niezbędny do oznajmienia – jest pięć owoców! 
Sałatka owocowa - podano.


Gra jest dedykowana dla 2-6 graczy w wieku 6+. Kiedy jesteśmy w gronie rodzinnym gramy w ten sposób, że wszyscy jednocześnie wykładamy karty (tak na trzy-cztery). Ten wariant jest bardziej dynamiczny i przez to dostarcza jeszcze więcej emocji. Sprawdza się on niestety tylko przy maksimum trzech graczach. Przy większej ilości osób, gracze słabsi bardzo szybko odpadają i nudzą się czekając, aż wyjadacze zakończą rywalizację. W większym gronie sprawdza się wariant z instrukcji, że każdy po kolei wykłada swoją kartę. Ten sposób jest trochę spokojniejszy co nie oznacza nudny. Co to to nie. 

Przykładowe karty.
Fajny ten dzwonek.

Zasady banalne. Każdy gracz wykłada jedną kartę ze swojej kupki przed siebie. Jeśli na kartach wszystkich graczy pojawi się dokładnie pięć takich samych owoców, należy jak najszybciej uderzyć w dzwonek. Kto pierwszy to zrobi, zgarnia wszystkie karty ze stołu. Wygrywa ten, kto zbierze je wszystkie. Ale uwaga! Pomyłki kosztują. Uderzenie w dzwonek, jeśli liczba owoców jest inna od pięciu, skutkuje oddaniem każdemu graczowi po jednej karcie. Trzeba więc trzymać nerwy na wodzy.
Na tym można by zakończyć recenzję, ale jeszcze ostrzeżenie. To nie jest gra dla mięczaków. Osoba, która pierwsza uderzy w dzwonek musi się liczyć z konsekwencjami. Nie jest łatwo zatrzymać rozpędzoną rękę, więc nie raz wygrany otrzymuje całkiem silne ciosy w dłoń od innych graczy. I nie ma co liczyć na współczucie. Emocje są tak silne, że natychmiast wracamy do gry. 
Do sałatki owocowej potrzebujemy: karty z owocami i dzwonek.

Jest wyśmienitym sposobem na miłe spędzenie czasu i poznanie słownictwa poznanego przez dziecko od kolegów ze szkoły (zwłaszcza tych starszych). Co do jakości wykonania nie mam zastrzeżeń. I nie obawiajcie się o trwałość dzwonka. Mimo iż musi znieść potężne uderzenia, wytrzymuje je lepiej, niż niejeden zawodnik MMA.
Jest tempo,
jest moc.
Uwaga, będzie uderzenie. Jest pięć.
To jedna z najczęściej eksploatowanych gier w naszym domu. I chociaż dziecię nasze nie przepada za owocami, to ta sałatka owocowa bardzo mu pasuje.
Szczerze polecam tą pozycję wszystkim tym, którzy potrafią przyjąć porażkę i których motywuje ona do dalszej rywalizacji. Losy gry potrafią zmienić się w jednej chwili.

ZALETY
Gra świetnie nadaje się na wycieczki, biwaki, pikniki. Jest zapakowana w niewielkie pudełko, akurat takie, jakie trzeba.
Prosta, dynamiczna, z łatwymi zasadami. Gra dla każdego. No i ten dzwonek.
WADY 
Jedyną wadą jest tylko ból rąk, zwłaszcza kiedy gramy z maniakami (a jest ich dwóch w naszym domu).


OCENA STARSZYZNY      10/10
OCENA MŁODZIEŻY         10/10


Liczba graczy:2-6
wiek: 6+
czas gry: 10 minut

2 komentarze:

  1. Też robiliśmy ten błąd... nie "ilość graczy", tylko "liczba graczy"... ;-) Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś w tym jest. Nie zwróciłam na to wcześniej uwagi. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń